Trzy lata temu, Mateusz przeżył traumatyczne doświadczenie na drodze niedaleko Lubina na Dolnym Śląsku. Jako 30-letni kierowca audi, jadący za innym pojazdem w lekkim deszczu, nagle znalazł się w katastrofalnej sytuacji. Wideorejestrator zamontowany w jego samochodzie zdobył szokujące dowody na zdarzenie – samochód fiat zjechał z przeciwległego pasa ruchu, stracił kontrolę, uderzył w auto Mateusza i spowodował dachowanie jego audi, które w końcu skończyło swój bieg w rowie.
Zdezorientowany Mateusz opowiada o swoim doświadczeniu: „Obudziłem się z głową skierowaną w dół a nogami ku górze. Miałem rozbitą głowę po tym jak uderzyłem”. Pomimo początkowego braku bólu, spowodowanego adrenaliną, mężczyzna wybił szybę i wyszedł z wraku, żeby sprawdzić stan innych uczestników kolizji. Zaskoczyło go zachowanie kierowcy fiata, który, chociaż wydawał się nienaruszony fizycznie, zaczął go obwiniać za zdarzenie.
Mateusz, który jest górnikiem, nie był w stanie wrócić do pracy przez sześć miesięcy po incydencie. Jednak fakt, że nie został natychmiast przewieziony do szpitala po kolizji, sprawił, że policja nie zakwalifikowała tego zdarzenia jako wypadku drogowego. W rezultacie, brak obrażeń ciała wymagających leczenia powyżej 7 dni u któregokolwiek z kierowców, spowodował zaklasyfikowanie zdarzenia jako kolizji
„Zdecydowano się na wykonanie tomografii komputerowej mojej głowy i kręgosłupa. Dostałem zalecenie noszenia kołnierza ortopedycznego” – mówi Mateusz. Mimo że początkowo zdiagnozowano u niego powierzchowny uraz głowy, doświadczał coraz silniejszego bólu w kręgosłupie szyjnym i lędźwiowym. Ostatecznie, lekarz ortopeda uznał go za niezdolnego do pracy i wystawił mu zwolnienie lekarskie.